Mój szwagier zna jedną angielską dziennikarkę, któa pisze dla różnyh pism angielskich i prowadziła z nim wywiad. Mówiła, że nie wsominała tego dobrze. Wcale nie ejst tak miły jak wygląda na fotkach. Podobno bardzo zarozumiałi zbyt pewny siebie stary playboy. Nie wiem czy to prawda ale to jej relacja na spotkanie z nim
To się niestety zdarza. Jak miałem kontakt z Piotrkiem Czają, kiedy miał knajpę u nas w Swaju, to mówił, że jak pojawił się tam w tym środowisku warszawskim to też kilkakrotnie się mocno zdziwił - niektórzy, których znał jako miłych z ekranu, na co dzień byli bufonami, a niektórzy których na co dzień widząc w tv się nie lubi byli całkiem OK
Miałam średnią przyjemność zetknąć się z Emilianem Kamińskim, bardzo zarozumiały, niesympatyczny, właśnie bufon i co to za wielka gwiazda, oj, oj. Nie był jeszcze wtedy żonaty, może teraz trochę się zmienił, ma własny teatr to musi się uśmiechać. A taki np. Jacek Zieliński ze Skaldów przesympatyczny, normalny i wesoły gość, a przecież też gwiazda. Tak tu weszłam trochę po niewczasie ale oglądałam właśnie film z Grantem i tu zajrzałam. Acha, miałam jeszcze przyjemność poznać Rosiewicza - super gość, i Biedrzyńską też bardzo fajna. Już nie będę więcej wyliczać bo reszta to takie sobie nadęte gwiazdy.
Wiesz, zależy jak ją odebrał... bo ona to też taka specjalistka od wszystkiego, ale faktem jest, że różne, dość skrajne opinie o nim słyszałem i znając życie coś na rzeczy jest
Will w "Był sobie chłopiec", jeśli już muszę wybierać, normalnie postawił bym go ex aequo z postacią Davida z "To właśnie miłość".
Powiem Ci, że jakoś nie mogę się przyzwyczaić, że to już jest starszy pan... dla mnie wciąż jest takim wiecznym "chłopcem",
Oczywiście-"Był sobi chłopiec",ale również-"Krytyczna Terapia"-chyba jego jedyna nie komediow a rola,a przynajmniej w thrillerze-jako lekarz z problemami jest "bez pudła"-kto nie widział-polecam.
Pamiętam! Świetny film! Ta scena, kiedy wydaje mu się, że sam jest sparaliżowany... świetnie to było zaaranżowane!!
A dla mnie najlepsza rola Granta to Jeremy Thorpe w "Skandal w angielskim stylu". Ta rola odczarowała mi Granta, bo zawsze objawiał mi się tylko jako cukierkowy aktor grający wyłącznie w komediach romantycznych. A tu nagle "BUM!!!" - cios prosto w szczękę i widzę Hugh Granta w zupełnie innym świetle.